Rynek Infrastruktury
Premier Donald Tusk odwołał w czwartek dyrektora GDDKiA Lecha Witeckiego. Wnioskowała o to Elżbieta Bieńkowska, wicepremier i szefowa Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju. Ma go zastąpić Ewa Tomala-Borucka, która od 2008 roku kieruje katowickim oddziałem GDDKiA.
Bieńkowska, uzasadniając wniosek o odwołanie Witeckiego mówiła, że GDDKiA potrzebuje nowych sił i choć dotychczasowemu kierownictwu udał się skok jakościowy, to jednak nie udało się ustrzec błędów, głównie w zakresie opóźnień w harmonogramach prac. Wicepremier zwróciła też uwagę, że za rządów Witeckiego panowała zła atmosfera współpracy z wykonawcami.
Poseł Stanisław Lamczyk mówi portalowi "rynekinfrastruktury.pl", że jest nieco zaskoczony odwołaniem Witeckiego. Zaznacza jednak jednocześnie, że zmiana na stanowisku szefa GDDKiA jest wypadkową polityki kadrowej wicepremier Bieńkowskiej, która dobiera sobie taki zespół, z którym, w jej mniemaniu, będzie się dobrze współpracować. Lamczyk przypomina, że widać to choćby także w roszadach kadrowych na stanowiskach w spółkach kolejowych.
– Pani wicepremier tworzy swój zespół ludzi zaufanych, do których ma zaufanie. Pana dyrektora Witeckiego ceniłem bardzo wysoko. Raport NIK wykazał, że kierownictwu GDDKiA nie można nic zarzucić, postępowania publiczne są realizowane transparentnie i zgodnie z regułami. Poza tym trzeba pamiętać, że z inicjatywy dyrektora Witeckiego wdrożono mechanizm pomocy podwykonawcom nie mogącym uzyskać wypłat za swoją pracę. Niewątpliwą zasługą Lecha Witeckiego jest też stworzenie laboratorium, dzięki któremu łatwiej jest rozliczać nierzetelnych wykonawców za realizację inwestycji z niewłaściwych, gorszych materiałów – mówi Stanisław Lamczyk.
Witecki był jednak krytykowany przez wiele środowisk m.in. za koncentrowanie się przez GDDKiA w przetargach na jedynym kryterium najniższej ceny. Wytykano mu również liczne bankructwa firm budowlanych, głównie właśnie z powodu zaniżania stawek w przetargach. Stanisław Lamczyk uważa jednak, iż wynika to głównie ze złego prawa i nie można w tym względzie winić GDDKiA.
– Szykowana jest nowelizacja Ustawy Prawo zamówień publicznych, dogmat najniższej ceny przestaje istnieć. Silniej będą brane pod uwagę inne czynniki, cena będzie istotnym, ale nie jedynym składnikiem – dodaje poseł.